Pięknego czerwcowego popołudnia wzięłam się do pracy, najpierw wykrój, potem wycięcie i zszywanie. Wszystko szło dobrze do czasu kiedy miało nastąpić zszywanie boków i nastąpił zonk. Otóż boki przodu i tyłu się nie pokrywały. Coś mnie tknęło i porównałam moje wykroje do arkusza, z którego kopiowałam. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że przód to wykrój halki, a tył to wykrój sukienki. Ehh. Poprawiłam wykrój, wycięłam wszystko jeszcze raz (oczywiście z kiecki, która już w połowie była zszyta :/ ) i pozszywałam. Tym razem wszystko się zgadzało. Jednak długość sukienki zmniejszyła się do pół łydki, a miała być maxi. Z resztek materiału wycięłam 2 długie pasy i doszyłam do dołów wydłużając sukienkę do ziemi. Nie bardzo mi się widziała też gumka w pasie, dlatego dorobiłam pasek. Sukienka nie jest idealna, ma "niewielkie" niedociągnięcia, ale mi się podoba, mężowi także ;)
paseczek :)
Jak widać kiecka jest ciut za długa, zostanie więc podwinięta na raz.