Kuchnia powstała dla mojego synka w prezencie z okazji 2 urodzin. Często bawiliśmy się z Wikim w gotowanie, ale mieliśmy kiepskie wyposażenie. Stary garnek wypełniony kuchennymi akcesoriami i szmaciane owoce, to był cały nasz arsenał. Do czasu kiedy to postanowiłam sprezentować młodemu prawdziwą kuchnię. Projekt, jak wszystkie inne, powstał w mojej głowie. Pierwsze prace poczynił mój tata. Z płyty uformował bryłę. Następnie cała bryła została przeze mnie obklejona kitem do drewna. Przede wszystkim szczelinki, dziurki i poszarpane brzegi płyty. Kolejnym etapem było szlifowanie i malowanie. I tu do akcji wkroczył mój mąż. :) Ostatnim etapem ciężkich prac było obicie boków i półek grubym filcem. Wykończenia, takie jak uchwyty, wieszaczki czy palniki to już sama przyjemność. :)
Te jaśniejsze zielone kropki zakrywają zszywki.
Młody kucharz bardzo zadowolony z prezentu. Codziennie rano podaje mamie kanapkę z serkiem oraz karmi swojego najlepszego kumpla elmo :) A obiad gotujemy razem.
Tutaj cały jedzeniowy bajzel, który skrzętnie ukrywa groszkowa zasłonka, zawieszona na limonkowym sznurku. Jak idą goście zasłonkę zasuwamy jednym ruchem ręki i bajzlu nie widać ;)
A tak wyglądała bryła, którą dostarczył mi tata.
Świetny pomysł! Coś czuję, że posypią się zamówienia... :)
OdpowiedzUsuńZachwycajaca!
OdpowiedzUsuń