środa, 30 maja 2012

mei tai


Pierwszy raz zamotaliśmy się z Wiktorem w zeszłoroczne wakacje. Bardzo nam się spodobało takie 'noszenie'. Najbardziej zadowolony jest mój kręgosłup. Szczególnie teraz kiedy mojemu półtoraroczniakowi włączył się codzienny tryb naręczny. Pierwszy mei tai odkupiłam od koleżanki. Kolejny postanowiłam uszyć sama. Długo się za to zabierałam. Na początku kwietnia wynalazłam materiał, zielony w turkusowe koniczynki. Kiedy do mnie dotarł lekko się zeźliłam, bo okazał się być bardziej jaskrawy niż na zdjęciu. Ale skoro go kupiłam, wypadałoby coś z niego zrobić. Stanęło na nosidle. Jaskrawość złamałam beżową bawełną i ozdobiłam filcowymi wycinankami. Oto co mi wyszło. Panel jest dwustronny. Z jednej strony drzewo, z ręcznie przyszywanych filcowych listków. Z drugiej strony turkusowy filcowy jaszczur.






Jaszczurkowa strona jest zdecydowanie naszą ulubioną :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz